"Wesołe Nutki" nad morzem...!
Wakacje Wesołych Nutek, Gdańsk-Sobieszewo 28 czerwca – 5 lipca 2014r. Jak co roku, na drugi dzień po rozdaniu świadectw schola Wesołe Nutki działająca przy parafii Matki Bożej Saletyńskiej w Rzeszowie pod opieką ks. Kamila Pękalskiego MS i grupy animatorów wyruszyła w daleką podróż nad morze, urozmaiconą śpiewem, konkursami i nieustającymi żartami. Po raz trzeci już gościliśmy na Wyspie Sobieszewskiej, ale wszyscy wracaliśmy na nią z bardzo dobrymi wspomnieniami z poprzednich lat. Tym razem zamieszkaliśmy w internacie szkolnym przy ul. Tęczowej. W niedzielę, następnego dnia po przyjeździe, schola okazała swą wdzięczność gościnnej wyspie, uczestnicząc w dwóch kolejnych Eucharystiach uświetnionych koncertem Wesołych Nutek. Wielu wczasowiczów i mieszkańców Sobieszewa nagrodziło nas gorącymi brawami.
Przez większość naszego pobytu nad Bałtykiem pogoda dopisywała w kratkę, ale to nie przeszkadzało nam w wyśmienitej zabawie. Kolejka wąskotorowa zawiozła nas do Jantaru, gdzie poznaliśmy świat owadów. W parku pełnym owadów-gigantów wykonanych z surowców wtórnych mieszkają też żywe stworzenia. Największym zainteresowaniem cieszyły się patyczaki, które chodziły nam po rękach i głaskanie oswojonych karaluszków. Chętne scholanki przeszły tor Spidermana i tor żuka, po którym toczyły kule o wiele większe od nich samych.
W międzyczasie ks. Kamil ogłosił konkurs piosenki. Dziewczyny, podzielone na grupy, rywalizowały ze sobą, usiłując wymyślić jak najwięcej zabawnych zwrotek na temat tej wycieczki.
Schola zawitała również do Mikoszewa, gdzie wszyscy bawili się robieniem ogromnych baniek mydlanych. Sprawiło to frajdę nawet opiekunom! W średniowiecznej wiosce nauczyliśmy się obrabiać bursztyn, wyrabiać figurki z gliny oraz piec przy ognisku przepyszne podpłomyki.
Następnym punktem programu było ZOO w Oliwie, gdzie zachwycone zwierzętami dziewczynki doszukiwały się w nich ulubionych postaci z bajek. Szczególnie oblegane były surykatki, gepardy i motyle. Zabrakło tylko lemura – króla Juliana.
Była również wyprawa na Westerplatte, zwieńczona dojściem pod pomnik upamiętniający obronę półwyspu przed najeźdźcą hitlerowskim. Stamtąd spacerem wyruszyliśmy do portu, skąd przepiękny galeon „Lew” zabrał nas w rejs po Motławie, prosto do Gdańska. Tam, na miejskiej starówce, mieliśmy okazję obejrzeć słynny pomnik Neptuna, zakupić pamiątki i obejrzeć pokaz ręcznego wyrobu cukierków w manufakturze „Ciuciu”, zakończony degustacją.
Gdy pogoda się poprawiła, ruszyliśmy na kamienną groblę. Droga nie była łatwa, trzeba było uważać na dołki i wyboje, ale wielu dziewczynkom podobał się taki „tor przeszkód”. Na koniec pogoda znów spłatała nam niezłego psikusa, mocząc nas do suchej nitki, ale dzielnie wyruszyliśmy w drogę powrotną. Ani się nie obejrzeliśmy, jak znów wyszło słońce i trudna wędrówka zmienił się w fajną przygodę.
W internacie nikt się nie nudził. Konkursy, zabawy dostarczały mnóstwa emocji, a jeśli czasem coś „nie zagrało”, to przecież była z nami pani Maria – pani Piguła znająca lekarstwo na wszystko, od bólu brzucha po kłótnię.
Na dzień przed powrotem do Rzeszowa nareszcie zaświeciło mocne, „plażowe” słońce. Uzbrojeni w ręczniki i stroje kąpielowe wyruszyliśmy dziarsko na plażę. Woda okazała się zaskakująco ciepła i nikt nie mógł spokojnie doczekać się swojej kolejki, aby pod opieką ratownika i animatorów zmierzyć się z falami. Prócz samej wody największą atrakcją plażowania było zakopywanie innych w piasku po szyję… Zwłaszcza opiekunów!
Małgorzata Kadyjewska